poniedziałek, 11 maja 2009

Jak zwykle...

BUM! TRACH! Koniec... nie ma. Właśnie otrzymałem wiadomość od Andy'ego, że nie ma czasu na nic innego niż przyjaźń, że w zasadzie to nie wie do końca kim jest, że nie chce wchodzić w żadne związki dopóki nie będzie tego pewny... Jednym słowem szlag wszystko znowu trafił. A mnie się już chyba wszystkiego odechciało...

piątek, 8 maja 2009

Pierwsze obawy....

Nie do końca wiem, jak się zachować w tej sytuacji. Właśnie rozmawiam z Andy'm korzystając z czata na facebook'u. To jest jedna z najbardziej zapracowanych osób, jakie znam. Wobec jego wszystkich pasji i zainteresowań (jazda konna, wycieczki, wspinaczka, nurkowanie, i ogólnie aktywny tryb życia, gra na gitarze i na fortepianie), prac społecznych i charytatywnych, college'u - moja obecność, moje pojawienie się w jego życiu czy otoczeniu, może być tylko dopełnieniem do całości. Obecnie Andy ma egzaminy - OK. Zobaczymy się może w poniedziałek, i to zapewne też nie na długo, bo w poniedziałek albo wtorek idzie na wycieczkę trochę się powspinać, w środę kończy egzaminy i gdzieś wieczorem wychodzi, w czwartek i piątek idzie do pracy, a w następnym tygodniu wyjeżdża. Nie wiem gdzie... A gdzie tutaj miejsce dla mnie ? Ja wiem, że to dopiero początek jakiejkolwiek znajomości. Ale co będzie, jeżeli to się rozwinie? Nie chcę być tylko dodatkiem, zapchaniem luki w harmonogramie dnia... Nie chcę też zmieniać czy stopować jego zainteresowań, to dobrze, że je ma. To wszystko będzie trudne do poskładania. Tylko, że mam ochotę wykrzyczeć do Andy'ego: "A KIEDY DO JASNEJ CHOLERY PRZEWIDUJESZ CZAS NA SPOTKANIE ZE MNĄ?!" Ale nie będę się narzucać... Może to tylko mój umysł, ciało, pragną spędzać czas z drugą osobą. Może to już nie jest tak popularne w Irlandii... Może tutaj to normalne, że człowiek widzi się z kimś innym tylko w przelocie, między jednym zajęciem a drugim... 

A ja po prostu chcę być... Zaistnieć... Być zauważonym, między tym całym stosem zadań...

czwartek, 7 maja 2009

Geje - zło tego świata

W związku z konferencją i wystąpieniem Dr. Camerona na temat homoseksualizmu, natknąłem się na dość ciekawy teledysk...





Andy


Tą notkę poświęcę może Andy'emu. Poznałem go osobiście kilka dni temu. Kilka spotkań, rozmów... i znowu mnie wzięło. Ehh... lubię ten stan motylków w brzuchu, tylko przy tym staję się nieznośny. Ciągle wypatruję go na MSN, szukając jakiegokolwiek kontaktu. Powoli  sam się od niego podświadomie uzależniam. Jestem w stanie poświęcić każdą chwilę, byle tylko spędzić ją w Jego towarzystwie. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że doskonale zdaję sobie sprawę z tego, co się dzieje, co robię. To taki lekki akt samozagłady. Takie wewnętrzne zniewolenie. Takie psychiczno - umysłowe.  No ale co ja poradzę na to, że tak jest. Nic. Musi po prostu samo przejść. Albo z czasem przerodzi się w coś poważniejszego, albo runie. Nie jest tak źle - przy takim założeniu mam 50% szans na sukces i szczęście. No, ale czyż sam w sobie nie jest cudny?

poniedziałek, 4 maja 2009

Andy i Piper

No tak. Zapewne wielu z Was, moi drodzy czytelnicy pomyśli sobie, że skaczę z kwiatka na kwiatek. Ale jednak tak nie jest. Nie moja to wina, iż nie mam jakoś specjalnie szczęścia do normalnych mężczyzn z uporządkowaną przeszłością. Stuey wrócił do swojego ex- chłopaka podczas mojego pobytu w Polsce. Niespecjalnie się tym przejąłem. Było mi owszem, trochę smutno - ale nic ponadto. 

Kilka dni temu osobiście poznałem Andy'ego. Pisaliśmy do siebie na MSN już jakiś czas. Wydał mi się bardzo sympatycznym chłopakiem, toteż w związku z abdykacją Stue z pozycji mojego przyszłego męża, postanowiłem zaproponować mu swoje towarzystwo podczas spaceru z jego psem, Piper. Piper, 5 letni Golden Retriver, to całkiem urocza suczka. Tak więc, jeden spacer, drugi, przejażdżka autem... Trzeba przyznać, że chłopak potrafi się całować. No i ma w sobie coś... Jakąś tajemnicę... To może być coś przerażającego, jak i również fascynującego. W jego oczach dostrzegłem hmm... strach, wątpliwość, niepewność... potrzebę opieki. Jednocześnie Andy potrafi okazać swoje uczucie, namiętność, pasję. Pod tym względem jest naprawdę ciekawym człowiekiem. Może kiedyś uda mi się wydobyć z niego wszelkie pytania. Zobaczymy.

A pracy jak nie było, tak nie ma.