czwartek, 27 sierpnia 2009

Niewdzięczność... tylko co z nią zrobić ?

Wczoraj rozmawiałem ze swoją mamą. Dzwoniła już kilka dni wcześniej, ale jakoś nie miałem ochoty rozmawiać. Jednak po kilku dniach od tego faktu postanowiłem doładować telefon i sprawdzić, czy wszystko w porządku. Odebrała. Już po pierwszym słowie poznałem, że jest pijana. Znowu. I znowu skończyło się jak zwykle - kłótnią. Ona traktuje mnie jak świętego Mikołaja, którego obowiązkiem powinno być wysyłanie pieniążków mamusi na kolejne zimne piwko. Pomagałem jej jak tylko mogłem, zwłaszcza kiedy miała podejrzenie raka trzustki (bardzo śmiertelnego). Prywatne badania diagnostyczne, lekarze, lekarstwa, jedzenie... I co? Wczoraj usłyszałem, że nigdy nie mam dla niej pieniędzy. Zabolało, bardzo. Mam ochotę zniknąć z jej życia. Tak trochę usunąć się w cień. Chociaż łatwiej by było, gdyby to ona mnie od siebie odrzuciła. Wciąż czuję się za nią odpowiedzialny, mimo iż nie powinienem. Zupełnie nie mam pojęcia co z tym fantem zrobić.

środa, 12 sierpnia 2009

Equal rights!

W ostatnią niedzielę odbył się w Dublinie marsz. Marsz środowiska LGBT popierający ideę małżeństw homoseksualnych. Mimo początkowo deszczowej pogody było bardzo kolorowo. Pochód 5 tys. ludzi (jak podają organizatorzy) przeszedł w rytmach bębnów spod ratusza aż pod siedzibę ministerstwa sprawiedliwości. Co w tym takiego szczególnego ? Otóż, środowisko dublińskie wie, czego chce. Rząd chce zaproponować ustawę o związkach partnerskich. Ale tutejsi geje i lesbijki wiedzą, że to jest tylko kropla w morzu potrzeb. I że tak naprawdę rząd chce zaproponować tylko namiastkę równości. Takiej namiastki tutaj nie chcą. Tutaj chcą równości. Na całej płaszczyźnie. Można by rzec, iż znowu do głosu dochodzi rozpasane środowisko młodocianych osób homoseksualnych, promujące deprawację i 'nową moralność'. Nic bardziej błędnego. Urzekł mnie widok małej, na oko 10-12 letniej dziewczynki z tęczową flagą w ręce. Albo staruszki stojącej na drodze marszu z transparentem "Marriage for all OUR children". A już najlepsza była zakonnica, która machała nam i ze wzruszeniem patrzyła, jaka ta dzisiejsza młodzież wesoła i kolorowa. Wniosek? O ile zakonnica z racji podeszłego wieku mogła nie zdawać sobie sprawy, że ta kolorowa młodzież to chodząca "sodomia i gomoria", o tyle wpajana od dziecka i rozumiana przez osoby starsze równość obywatelska jest naprawdę potrzebna. Jak małżeństwo, to dla wszystkich. Z takimi samymi prawami i obowiązkami wobec drugiej osoby i kraju.

Fotki zamieszczę wkrótce.

poniedziałek, 3 sierpnia 2009

Podnoszę się...

Tak, powoli odczuwam, że podnoszę się z wszelakich kryzysów, jakie miewałem w przeszłości. Kryzys emocjonalny mija. Pojawił się Nico (w zasadzie jego pełne imię to Nicola - spokojnie, to męskie imię we Włoszech). Więc zatem Nico jest uroczym, przystojnym, czarującym i poukładanym Włochem. Ma 26 lat, ale jakoś specjalnie mnie to nie przeraża. Kiedyś nie wyobrażałem sobie być z kimś, próbować w ogóle czegokolwiek z osobą aż 5 lat ode mnie starszą. Ale nic nie poradzę, iż mentalnie nie mam swoich 21 lat. Nie szukam rozrywek związanych ze zmianą partnerów. Szukam stabilizacji. Może znalazłem? Się okaże.
Kryzys finansowy... cóż, jeszcze jego echo odbija się tu i tam. Ale powoli idę do przodu. Znalazłem pracę na pełny etat w KFC, póki co odbywam szkolenie. Jest fajnie póki co. Oby tak dalej :) Niestety, wisi nade mną groźba zapłaty ogromnej jak dla mnie kwoty w najbliższym czasie... Mam nadzieję, że jakoś przeżyję.
Póki co mam kryzys zdrowotny. Zaskoczyło mnie zapalenie dziąseł. Nie jest to miłe. W zasadzie nie boli tak bardzo co wkurwia... Ale to znak, że między innymi brak mi witamin.

***
2 sierpnia 2004 r. Pamiętna data... Wieczorem, tego dnia, tak bardzo, bardzo niespodziewanie odeszła moja babcia. Moja podpora, skała. To chyba najsilniejsza kobieta jaką kiedykolwiek znałem. Gdyby nie ona... Mogło być ze mną naprawdę różnie. Aż dziwne, że po raz pierwszy od 5 lat nie było mnie tego dnia nad jej grobem... Smutne uczucie.