niedziela, 5 kwietnia 2009

Irlandia wygrywa... Eiregay strzela samobója.

No i stało się. Stało się to, co stać się nie miało, nie mogło. Zamknęli Lime*. Z dnia na dzień. Rozpoczęty niedawno mecz z Irlandią zaczynam przegrywać. Wygrałem jedno spotkanie 1-0. W rewanżu moja porażka jest sromotna. Straciłem pracę - z godziny na godzinę. 1-0. W okresie, kiedy pracy jest jak na lekarstwo, Irlandia topi się w bezrobociu, mającym sięgnąć niemal 14,5% do końca roku. 2-0. Odprawę dostanę dopiero na początku czerwca. 3-0. Za to pokaźną, 1800 euro. 3-1. Nie mam szans na jakąkolwiek pomoc z tutejszego oddziału pomocy społecznej, zasiłku dla bezrobotnych, czy cokolwiek innego z racji zbyt małej ilości przepracowanego czasu. 4-1. Dodatkowo, wchodzę w relację z Tomem**, która i tak nie ma większego sensu. Samobój. 5-1.

Eiregay 1 - 5 Irlandia. 

*Lime - restauracja w Dun Laoghaire, gdzie Eiregay zwykł pracować jako barman bądź kelner. Miejsce zarządzane przez rewelacyjnych managerów, gdzie zwykło się pić na krzywy ryj do samego rana. I to za free.

**Tom - sytuacja z nim jest trochę bardziej skomplikowana. Poznałem go poprzez portal społecznościowy gayromeo. Napisał do mnie, a że w zasadzie mieszka w moim sąsiedztwie, postanowiłem odpowiedzieć na jego wiadomość. Po kilku dniach konwersacji internetowej, postanowiliśmy się spotkać i pójść na imprezę. Było cudnie. Wiedziałem, że w jego głowie dalej siedzi Lee, jego były chłopak, chociaż w zasadzie nie ma to żadnej racji ponownego bytu. Mimo to zaryzykowałem. Dałem się oczarować - a chłopak naprawdę to potrafi. Jest słodki w tym wszystkim co robi. Może to powinno być dla mnie znakiem ostrzegawczym. W każdym bądź razie na nic oprócz całowania nie mógł liczyć. A niech trochę pogoni króliczka. 

Dzisiaj widzieliśmy się ponownie. I znowu skończyło się na całowaniu, mimo jego usilnych starań o seks. Gdyby zależało mi na tym, żeby go 'zaliczyć', zapewne bym to zrobił. On ma w sobie to jakieś "coś". Coś w oczach. Chciałbym to z niego wydobyć. Pokazać mu, że nie zależy mi na jego ciele. Że zależy mi na nim jako na człowieku, osobie, jednostce niepowtarzalnej, jedynej. Chociaż może dwojako to się skończyć. Albo Tom się zmęczy goniąc króliczka, odpuści sobie i pójdzie złapać innego, który nie zamierza uciekać, a wręcz nadstawia tyłek. Albo Tom - co niepomiernie by mnie zaskoczyło - doceni to, co robię, okaże cierpliwość, i odbierze nagrodę. A przy okazji może go jakoś sobą zauroczę. Chociaż trochę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeżeli tylko masz ochotę - skomentuj.