poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Atom.

Trzeba mi rozbić się na atomy. A potem na kwarki, hardony, bozony i inne części najbardziej pierwsze. A potem dokonać selekcji, jak na sądzie ostatecznym, oddzielić te złe od tych dobrych. Z tych dobrych trzeba mi ulepić się samemu od nowa. Te złe będą naIdal krążyć wokół mnie po swoich bardziej lub mniej odległych orbitach, jednak nie posiądą już mojego ciała i umysłu. I tak oto, sam się zniszczyć i stworzyć od nowa muszę. To będzie pierwszy raz, najpierwszy. Będzie bolało. Bo jak ma nie boleć. Ale perspektywa osiągnięcia spokoju jest dużo bardziej łaskawa i zachęcająca, niż ból. O ile szybko się rozpaść mogę, o tyle niełatwo będzie poskładać się równie szybko. A co, gdy zgubię jedną ważną część siebie samego? Wtedy kolejny raz będę musiał się rozsypać, bo nic nie będzie pasować do układanki. I poskładać na nowo. Więc lepiej nic nie zgubić. Trochę ostrożności nie zawadzi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeżeli tylko masz ochotę - skomentuj.