poniedziałek, 1 marca 2010

Radziszewska WON

Właśnie przeczytałem artykuł na portalu innastrona.pl dotyczący wywiadu przeprowadzonego z minister Radziszewską przez dziennikarza "Rzeczypospolitej". I aż nóż sam otworzył mi się w kieszeni. Pani minister ds. równego traktowania uważa, że homoseksualiści w Polsce nie są dyskryminowani. Poza tym, na domiar złego, jest przekonana że przedmiot legalizacji związków partnerskich w Polsce nie leży w jej kompetencjach. Ba, więcej - z opublikowanego tekstu wynika, że w jej kompetencjach nie leży dosłownie nic - ani problemy homoseksualistów, ani problem aborcji, ani jakikolwiek inny problem zgłaszany przez środowiska feministek, które - jak twierdzi Radziszewska - muszą mieć zawsze jakiegoś wroga, z którym mogłyby walczyć - i dlatego one jej nie lubią. O, zgrozo! Na Manifę nie pójdzie, na Paradzie Równości się nie pokaże - bo woli jechać na rekolekcje, bądź gdziekolwiek indziej. Bardzo intryguje mnie postawa tej kobiety, gdyż cała jej wypowiedź dotycząca homoseksualizmu w Polsce, możliwości adopcji przez pary jednopłciowe - zaiste kupy się nie trzyma. Akcja odwołania minister Radziszewskiej trwa już jakiś czas, jest podnoszona regularnie przez środowiska słusznie jej wrogie, ale jednak rząd nic sobie z tego nie robi. Środowisko LGBTQ w Polsce bardzo cieszyło się na wieść, iż mają w rządzie urzędnika, który będzie walczyć o ich prawa i stać po ich stronie - jednak przedwcześnie. Moje pytanie brzmi: jak, do cholery ciężkiej, ktoś może być posłańcem idei równego traktowania, mając na myśli również środowiska mniejszości seksualnych, jeżeli wcześniej osoba ta zajmowała miejsce przewodniczącej Sejmowej Komisji Rodziny i Spraw Kobiet? Rodziny - uściślijmy - pojętej przez prawicowe środowiska jako komórka społeczna tworzona przez kobietę, mężczyznę i jakieś jedno przynajmniej dziecko. Nie od dzisiaj wiadomo, że przeszłość ma wpływ na przyszłość. I również, poglądy w jakiejkolwiek sferze życia, wyznawane przez nas w przeszłości, mają wpływ na to, co myślimy w przyszłości, w nowych dla nas sytuacjach. Zwłasza, jeżeli są jeszcze przez lata utrwalane.

Wniosek jest jeden: tym razem nie Balcerowicz, a Radziszewska musi odejść!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeżeli tylko masz ochotę - skomentuj.