poniedziałek, 22 lutego 2010

Bliskość - tak mało i tak wiele...

Bliskość drugiego człowieka obok podczas snu - to istna rozkosz. Ta świadomość, że możesz się przytulić, poczuć ciepło, ogrzać się wykonując jakże prozaiczną czynność - jest naprawdę nieziemska. Bliskość drugiego człowieka obok mnie daje mi niesamowite poczucie bezpieczeństwa. Jednocześnie jest dla mnie dowodem, że człowiek nie jest stworzony do samotności. Ja bynajmniej na pewno nie jestem.

Bardzo lubię patrzeć na Niego. Tak po prostu. Być może to tylko pozory, bądź zwykła ludzka życzliwość, uczynność i polska gościnność - ale te pytania co 15 min czy jestem głodny, czy chcę coś się napić, czy mi dolać wina do kieliszka - stwarzają atmosferę troski o dobro drugiego człowieka. Kiedy kręci się po kuchni, rozładowuje zmywarkę, by załadować ją od nowa, kiedy zabawia małego bobaska, kiedy dzieli się tym co ma z tymi, co mają trochę mniej - to wszystko sprawia, że lubię go obserwować, patrzeć. Buziak na powitanie i na do zobaczenia. I te bardziej intymne chwile, skryte w alkowie jego sypialni. Zapach ciała. Rozczochrane włosy. Dość twardy zarost na policzkach i brodzie. I te ciągle uśmiechające się, szafirowe oczy, ukryte za powłoką cienkiego szkła...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeżeli tylko masz ochotę - skomentuj.